PROSZĘ, NIE NAWALAJ!
Zawsze sobie obiecywałam, że go wyczochram i się z nim wytarzam. Nawaliłam!
Ostatni raz widzieliśmy się przelotem. Zaparkowałam na podwórku Joanny, bo zaplanowałyśmy jechać jednym samochodem. Podbiegł. Jak zawsze – trójkolorowy i roześmiany. Duża kula radości i powitania. Bardzo taktowny w manifestowaniu swojego komunikatu: Witam! Fajnie, że jesteś. Nie napierał. Nie skakał. Nie przytłaczał swoją masą. Elegancja i takt w kontakcie z drugim człowiekiem.
Troszkę go pokudłałam. Troszkę pogłaskałam. Kilka minut. Jechałyśmy na spotkanie biznesowe i nie chciałam się pobrudzić. Obiecałam, że przyjadę i się wtedy się wykudłamy. Nie dotrzymałam obietnicy.
Joanna pisze: Na szczęście zdarzają się przyjaźnie na całe życie. Nie tylko psie. Może tak jest, a może nie. Nie wiem. Kiedy patrzę na zdjęcie Bera i w sercu ściska mnie żal to wiem, że będę go kudłać często w te dni w myślach. Może uda mi się to nadrobić po drugiej stronie tęczowego mostu. Może się spotkamy tam. Wierzę w jedno:
Jeżeli cokolwiek doskonałego istnieje na tym świecie to jest to przyjaźń między psem a człowiekiem.
Wpisała: Justyna Niebieszczańska