MĄDROŚĆ, KTÓRĄ MASZ W SOBIE
Wmówili jej, że inni są ważni. Ich należy otaczać pełnym zrozumieniem, głębokim szacunkiem, całkowitą akceptacją. Im trzeba pomagać w potrzebie, wspierać w trudnych chwilach, lubić, chwalić i cenić. Była posłuszna tym „prawdom”. Służyła innym. Okazywała im dobro. Własne serce dawała na dłoni. Jeden ich gest, a ona już była gotowa służyć, dawać, wspierać, pomagać, pocieszać. Obdarzała dobrym słowem. Motywowała, zachęcała, inspirowała. Pokazywała, że są silni, wydobywała z nich pasje. Dawała siebie.
Pewnego dnia usiadła na ławeczce podczas spaceru po parku. Poczuła się zmęczona. Bezgranicznie zmęczona. Poczuła się nic nie warta, sponiewierana przez innych, niedoceniona. Poczuła, że jej wysiłki poszły na marne. Niczego nie dostała w zamian. I ciągle czegoś nowego od niej wymagano. Coraz więcej i więcej. A ona przecież już więcej nie miała, choćby nie wiadomo jak chciała, coś w niej się skończyło. Poczuła pustkę. Ileż można dawać i dawać, nie mając skąd czerpać? Wszystko potrzebuje „paliwa” i wciąż nowego zasilania, by pracować wydajnie i bez awarii. A jej się właśnie skończyło. I zapłakała. Nie miała już nic, by dawać innym. Źródło nie zasycane deszczami wysycha.
Wiatr delikatnie szumiał w liściach parkowych drzew. Czyżby coś mówił? Czy o coś pytał? Czy to jej się wydaje, że słyszy: gdzie TY jesteś? No właśnie, gdzie jest? Gdzie ona w tym wszystkim jest? Gdzie są jej potrzeby, jej życie, jej przyjaźń do samej siebie? Czy jest dobra dla siebie? Czy tylko zatraciła się w poświęceniu dla innych…
Wmówiono jej, że miłość do siebie jest zła. Że to jest egoizm. Że musi innych traktować lepiej niż siebie. Że to ich potrzeby są ważniejsze. Że ona się nie liczy. Że jak poświęci się innym, to okazane dobro do niej wróci. Nie wróciło.
Zapłakała siedząc na ławeczce w parku. Pomyślała, że jest swoim najbliższym bliźnim. Łzy żalu i zawodu kapały na żwirową alejkę. A wiatr koił jej ból szemrząc w liściach drzew: bądź dobra dla siebie.
I postanowiła, że będzie dobra dla siebie, i posłucha swojego serca. I zaprzyjaźni się ze sobą.
Wiele lat minęło od tamtego czasu. Nauczyła się wspierać siebie, zauważać swoje najmniejsze nawet potrzeby, pomagać sobie każdego dnia, traktować się z najgłębszym szacunkiem, być dobrą dla siebie. Każdego dnia lepiej poznawała siebie, swoje własne potrzeby, pasje i miłości. Zaczęła obdarzać się zrozumieniem i szacunkiem. Zaprzyjaźniła się z sobą.
Gdy sama siebie tak traktowała, wszystko się zmieniło. Inni traktowali ją tak samo. Z szacunkiem. Wtedy dobroć okazana sobie wróciła w dobroci okazywanej przez innych ludzi. Była dla siebie jak deszcz, który zasila źródło. Poczuła się silna i miała skąd czerpać swoją siłę. Ze swojego wnętrza. I teraz jak dawała coś innym – było to dla niej niewielką cząstką i ogromną radością, a nie wysiłkiem nad miarę.
Nie wszystko, co nam wmawiano przez pokolenia jest prawdą. Trzeba czasem usiąść w parku na ławce i zapłakać nad sobą. Posłuchać mądrości, którą mamy w sobie. I pójść za głosem własnego serca. Ono wie, co jest dla nas dobre.
Wpisała: Anna Grabka