KIM SĄ ELE-ELE?
Są wtedy, kiedy ich potrzebujesz. Czerpią korzyści i radość z obcowania z Tobą. Chętnie pytają o radę. Biorą, co dajesz. Nie wzgardzą pomocą – materialną i niematerialną. Skorzystają z Twoich kontaktów i powołają się śmiało na Ciebie, gdzie trzeba.
Kim oni są? Nazywam ich sobie ele-ele ( bo pożarła ich galopująca prostytucja, patrz: Biała flaga). Są w naszym życiu przez chwilę krótszą lub dłuższą. Czasami wracają jak bumerang. Potem znów znikają. Nie odzywają się. Niby się nie gniewają. Czasu nie mają. Może są niewdzięczni, może mają problemy, może życie im się zwaliło na łeb… A może to my się pomyliliśmy?
Może to była (tylko) transakcja, a nie relacja. Trudno odróżnić prawdziwą relację od transakcji? Ano trudno! Można się pogubić. Dla Ciebie to wciąż relacja, a dla kogoś transakcja zakończona. Przystąpi do następnej, kiedy będzie potrzeba. Czy w nią wejdziesz? Moment! I tu możesz wspiąć się na palce mądrości. W transakcji jest bilans zysków i strat, więc spisz: co dałeś / dajesz, a co otrzymujesz. Wylej na siebie kubeł zimnej wody i zadaj sobie pytanie, czy to się Tobie opłaca. Pomyliłeś się? Ludzka rzecz, ale nie nazywaj transakcji relacją, wpadając w pułapkę błędu konsekwencji.
Hmmm…. Wiem, że Alex Barszczewski mógłby to określić najsprawniej. Z tymi, w których jestem w związkach, wiem, że zawsze mogę na nich liczyć: w każdej biedzie. Wiem, że pomogą finansowo i przytulą jak trzeba. Po prostu kochają. Nawet jak popełnię morderstwo – paczki i listy do celi będą mi przysyłać.
Ilu ich jest? Niewielu! I co? Martwisz się? Hmmm… Ważne, żeby ich odróżniać i nie dać się robić w konia mistrzom wszelakich transakcji.
Wpisała: Justyna Niebieszczańska