JEDEN LUBI OGÓRKI
„Jeden lubi ogórki, drugi ogrodnika córki, czyli obaj siedzą w tym ogródku, ale mają inne cele”
Kiedyś było prościej. Na sztandarach wypisane były słowa „Bóg, honor i ojczyzna” i wszystko było jasne. Dzisiaj wielu zabrakłoby w takim zwięzłym spisie rzeczy ważnych jednego krótkiego słowa – JA. Dziś stawiamy na siebie, własny rozwój i pod tym kątem ustalamy reguły i życiowe hierarchie. Przychodzi mi do głowy, że wszyscy mamy w życiu jeden, jedyny priorytet. Uświadomiony mniej lub bardziej, ale tylko jeden – chcemy być szczęśliwi. Jeśli stwarzamy listę priorytetów, to kolejne pozycje w naszych prywatnych rankingach są właściwie wskazaniem narzędzi, sposobów na spełnienie, dróg dojścia do celu. Jedni na szczycie umieszczą pracę – bo w niej czują się szczęśliwi, drudzy rodzinę i działania na jej rzecz – tutaj zaznają poczucia bezpieczeństwa i szczęścia, kolejni – zdobywanie pieniędzy, bo teraz więcej niż kiedyś da się kupić, inni postawią na rozwój osobisty, podróże, działalność charytatywną, realizację pasji i zainteresowań. Jedni poczują się dobrze mając dużą kasę, inni przemierzą pół świata w poszukiwaniu szczęścia, często odnajdując je w progach własnego domu, kolejni dokonają szeregu manipulacji, by zyskać władzę nad drugim człowiekiem i to ich zadowoli… Nadal widzę tę różnorodną listę jako spis ścieżek do poczucia, że stan Nirwany jest blisko.
Priorytety w życiu to bardzo osobista i indywidualna sprawa i każdy ustala je według swoich potrzeb i przekonań. No i mamy wreszcie gotową listę spraw najważniejszych. Przemyślaną, pięknie brzmiącą, dobrze odbieraną przez otoczenie, no – laurka. Jakże często wtedy – trach! I zdarza się coś, co niweczy tę precyzyjną i – zdawałoby się – nie do podważenia kolejność. „Jedno zdarzenie i tak to, co dotychczas było priorytetem-schodzi na dalszy plan”. Niestety, często takim zdarzeniem jest choroba. Świadomość nagle boleśnie objawiona, że życie jest kruche, myśl, że jutro może mnie tu nie być – nagle ustawia znaną listę w zupełnie nowy sposób. Już mamy więcej czasu, już wolniej biegniemy przez życie, już lepiej nam w domu niż na antypodach, już niczego nie musimy a możemy, już nie ścigamy się za pieniędzmi tracąc oddech, już widzimy swoje szczęście w zwykłym, codziennym, czasem szarym-wydaniu. Ale lubimy już ten szary kolor. Dlaczego potrzeba aż takich bolesnych zdarzeń, by skorygować hierarchię życiowych spraw? Jak to się dzieje, że dopiero wtedy ostro widzimy sens rzeczywistości, prawidłowo oceniamy ludzi wokół siebie, lżej żegnamy toksycznych manipulantów, cieszymy się ze sprawdzonych przyjaciół, choć może już są w mniejszej ilości, nie odczuwamy potrzeby rywalizacji za wszelką cenę, autentycznie cieszymy się sukcesami innych nie zagrożeni oceną, że przez to sami jesteśmy gorsi, nie narzucamy nikomu swoich własnych priorytetów, umiemy wreszcie postawić na uniwersalne dobro. „Czas mija, ludzie się zmieniają, świat się zmienia, priorytety też, a dobry człowiek zawsze będzie potrzebny” – zaczynamy to rozumieć.
Mawia się, że nic nie dzieje się przypadkiem, że wszystko jest po coś. Paradoksalnie, zdarzenia wywracające nam świat do góry nogami – po pewnym czasie, po przejściu żalu, buntu, żałoby, negacji –dają nam przekonanie, że właśnie spełniamy ten swój życiowy priorytet bycia szczęśliwym. Prostymi metodami i za pomocą prościutkich środków. Lista narzędzi ustalana wcześniej staje się zbędna. Cieszy nas prostota, dobro i piękno. Tak zwyczajnie, bez patosu. Straciliśmy wielu towarzyszy, którym nie po drodze już było z nami, ale dla nas to był dar wolności od zakłamania, dar prawdy. Widzimy wreszcie jak wielki jest „nasz intymny, mały świat”, cieszy nas pogoda, kolory świata, własny kosmos. Smutno nam, gdy czytamy teksty takie, jak ten: „Żyjemy w świecie pełnym złudzeń i nic nie znaczących priorytetów. Zafascynowani silikonowym pięknem pragniemy dorównać ideałom. W pogoni za sukcesem gubimy sens życia. Zatracamy się w marzeniach. Tak realnych! Lecz nie mamy odwagi ich urzeczywistnić. Bezmyślnie kroczymy po zatłoczonych ulicach z nadzieją, że za zakrętem znajdziemy szczęście”. Wiemy bowiem, że już w ten sposób nie myślimy.
Lubię Igę Cembrzyńską i tę piosenkę, dedykuję ją Wam na koniec :
Ludzie mają dziwne marzenia
Dziwne troski, życzenia dziwne
Ponoć mają serca z kamienia
Zimne nosy i ręce zimne
Bardzo często głowy nie mają
W zamian długie i cięte języki
Uszy w ścianach, w oczach ogniki
Swoje nerwy na wodzy trzymają.
A ja mam swój intymny mały świat
Hen za morzem smutków, za górami marzeń tam.
Wiedzie doń zagubionych ścieżek ślad
Senne półksiężyce mogą wskazać drogę wam,
Idę więc z mojego świata do was tu
Niosę wam z mojego świata barwę kwiatów
Bo ja mam swój intymny mały świat
Senne półksiężyce mogą wskazać drogę wam.
Dziwni ludzie mają wspomnienia
Noszą płaszcze strachem podszyte
Marne grosze gubią w kieszeniach
Zakrywają karty odkryte.
Lubią grywać w kości niezgody
Palić mosty, stawać na głowie
Winem wznosić toast na zdrowie
Chwytać się brzytwy i mieć powody.
Wpisała:
Joanna Janecka – stomatolog w pracy, a zawsze Kobieta otwarcie dzieląca się swoimi myślami.
„Artykuł bierze udział w Karnawale Blogowym Kobiet (http://karnawalblogowykobiet.pl/). Tematem #2 Edycji zaproponowanym przez Justynę z Bridgehead PR (http://bridgehead.pl/category/blog-pl/ ): Priorytety w życiu (http://bridgehead.pl/karnawal-blogowy-kobiet/ ).